Zapraszamy na 1064 Czwartek Literacki
Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział we Wrocławiu zaprasza na 1064 Czwartek Literacki, który odbędzie się 30 marca (w czwartek) o godzinie 18 we Wrocławskim Domu Literatury (Klub Proza, II piętro), Przejście Garncarskie 2, Wrocław. Gościem wieczoru będzie Krzysztof Rudowski. Spotkanie poprowadzi Waldemar Okoń.
Krzysztof Rudowski – prozaik, poeta, dramaturg.
Zadebiutował w roku 2000 powieścią „Stopy Pana Boga – metafizyczny przewodnik po Tatrach” (wznowienie 2007), będącą prozą poetycką o licznych odniesieniach literackich i filozoficznych, której tłem są ukazane z topograficzną dokładnością Tatry.
Jest autorem odkrywczego dramatu pt. „Czat” (publikacja „Dialog” i wyd. słowo/obraz terytoria), diagnozującego świat wirtualny u zarania ery internetowej. Utwór zrealizowano jako słuchowisko radiowe (wyróżnione na festiwalu Dwa Teatry) oraz przeniesiono na deski sceniczne w krakowskim Teatrze Współczesnym (w obsadzie m.in. Danuta Stenka i Jan Peszek).
W powieści z roku 2005 „Powrót” (wyd. Twój Styl) na podstawie losów polskich emigrantów zarobkowych, żyjących w świecie pozbawionym już granic, autor ukazuje trwałą przepaść między Wschodem i Zachodem, jaka wciąż tkwi w mentalności obywateli naszej części Europy.
W roku 2009 zostało wydane najobszerniejsze dzieło Krzysztofa Rudowskiego „Rękopis zapodziany w Saragossie” (wyd. Zysk i S-ka) – nawiązujące do niezwykłej powieści Jana Potockiego, która od 200 lat zapładnia naszą wyobraźnię. W szkatułkowym tekście znajdujemy liczne nawiązania do innych utworów z nurtu fantastyki literackiej, autorstwa Tomasza Manna, Michała Bułhakowa, Borisa Viana czy J. L. Borgesa.
Autor publikował również poezję i krótkie formy prozatorskie w „Twórczości”, „Odrze” i „Akcencie”. Ponadto wydał: „Punkt obserwacyjny” (2008), „Nowele dwukrotne” (2011), „Trzydziestolecie” (2012).
W czasie spotkania będzie można posłuchać muzyki Krzysztofa Rudowskiego, ponieważ pisarz od lat zajmuje się również tą dziedziną sztuki. Wraz z wrocławskim gitarzystą Arturem Ambrożukiem współtworzy zespół Demode Cobo – formację o płynnym składzie (od duetu po kwartet) – gdzie w autorskiej formie prezentowane są własne kompozycje i oryginalne interpretacje standardów jazzowych. Wieczór rozpocznie występ obu artystów.
Kazimierz był zmęczony. Wernisaż – bardzo udany; gratulacjom nie było końca. Kilka osób przyjechało specjalnie z Krakowa, Wrocławia i stolicy. Organizatorzy spisali się na medal. Cóż, gdy, po chwilach uniesienia w salach wystawowych, nadchodził czas nocy. Goście pojechali swoimi pięknymi samochodami. Miejscowi miłośnicy sztuki wrócili do kazimierskich mieszkań, a na niego czekały puste ściany hotelu. Na szczęście tylko do piątej rano, kiedy miał pociąg do Warszawy.
Panie z galerii przesympatyczne. A wprowadzenie i o mówienie wystawy przygotowane przez panią Teresę – już dobrze znaną z podobnych wystąpień na wystawach bardziej uznanych sław niż Kazimierz – rewelacyjne. Aż dziwne, że taka elokwentna osoba nie przeniosła się jeszcze do stolicy; choć – na co zwrócił nieraz uwagę – obecna była na wszystkich ważniejszych wydarzeniach w kraju.
Przed galerią jeszcze kilka osób. Ostatnie miłe słowa, gratulacje.
– Panie Kazimierzu… – pani Teresa pojawiła się niespodziewanie, bo miał wrażenie, że poszła już jakiś czas temu.
– Tak?
– Chodźmy jeszcze gdzieś na kawę czy może kieliszek wina – zaproponowała swoim aksamitnym głosem obdarzonym nienaganną dykcją; chciałoby się powiedzieć – radiową dykcją. – To dla mnie była ostatnia wystawa w Polsce.
– Coś podobnego?
– Przenoszę się do Berlina. Też do galerii. Nowej. Berlin to teraz centrum artystyczne Europy. No i wielki plac budowy.
Mała knajpka przy ryneczku. Piją wino czerwone. Głos Teresy jest ciepły, oczy Teresy są kocie. Kazimierz jest w jej mocy. W mocy tego wieczoru i nadchodzącej nocy.
Teresa mówi piękną polszczyzną. Buduje zdania z niebywałą elegancją. Okazuje się, że jest po kilku fakultetach filologicznych, artystycznych, zna całą kulturalną śmietankę. Ale przede wszystkim ma absolutnie doskonałą dykcję.
Są już na ty. Patrzą sobie w oczy. Dwoje samotnych ludzi. Kobieta i mężczyzna. Jutro wyjeżdżają daleko stąd. Do Warszawy, do Berlina.
– Chciałabym obudzić się przy tobie.
Kazimierz takie słowa słyszy po raz pierwszy w życiu. Zawsze, zanim zdobył kobietę, musiał włożyć wiele wysiłku w uwodzenie.
– Chciałabym obudzić się przy tobie.
A następnie Teresa mówi długo i pięknie o potrzebie uczucia, o namiętnościach, o seksie. Mówi tak kwieciście, że Kazimierz zastanawia się, jak to możliwe, by w języku polskim, tak ubogim w intymne słownictwo, ominąć te wszystkie rafy koralowe wulgarności. Istny kunszt.
O północy idą do hotelu. Kładą się natychmiast do łóżka i zaczynają kochać się z niezwykłą intensywnością.
– Pierdol mnie z całych sił! – wykrzykuje w ekstazie Teresa.
Spotkanie z pisarzem odbędzie się w ramach Wrocławskich Spotkań Literackich, cyklicznego przedsięwzięcia objętego patronatem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddziału we Wrocławiu i Wrocławskiego Domu Literatury.
mia ART GALLERY tak zapraszała na jej promocję:
Czym jest twórczość, jakie ma źródło, z czego wynika potrzeba nazywania słowem, obrazem i dźwiękiem tego, co ulotne, co jest niepokojem, niewyjaśnioną tęsknotą?
Kolejna publikacja w ramach Let’s talk about Art! to rzecz o tworzeniu, okiem doświadczonego, krytycznego obserwatora twórczości innych, to spotkanie z mitycznym Orfeuszem i jego pasją, to spotkanie również z niezwykłymi fotografiami skrywającymi w sobie orfickie tajemnice.
Książka Andrzeja Saja to zbiór tekstów eseistycznych oraz proza poetycka. Zainspirowane greckim mitem o losach Orfeusza i Eurydyki, odnoszą się do współczesnych problemów interpretacji procesu twórczego, w tym „gestu” fotograficznego, warunków, w jakich możliwy jest proces zapisu tego ulotnego wymiaru rzeczywistości, której uosobieniem jest utracona Eurydyka, a znakomite fotografie cieni Janusza Leśniaka to inspiracja i ilustracja tego procesu.
Nota o publikacji „Gest Orfeusza”
W książce zebrano teksty eseistyczne oraz prozę poetycką zainspirowaną greckim mitem o losach Orfeusza i Eurydyki, a odnoszące się do współczesnych problemów interpretacji procesu twórczego, w tym „gestu” fotograficznego. Stąd w części pierwszej zaprezentowano esej dotyczący warunków w jakich możliwy byłby proces zapisu (fotograficznego) tego ulotnego wymiaru rzeczywistości, której uosobieniem może być „utracona” Eurydyka. Pewną ilustrację tego procesu przedstawiają znakomite fotografie „cieni” Janusza Leśniaka; (osobną interpretację jego twórczości podejmuje tekst zamykający książkę, pt. „Spojrzenie stamtąd”).
W kolejnych częściach publikacji zamieszczono fragmenty prozy poetyckiej i teksty poetyckie reinterpretujące mit orficki – już w oparciu o subiektywne wyobrażenia autora, w tym w jego (mitu) odwróceniu bądź zaprzeczeniu. „Orfeusz w piekle sztuki” oraz „Przypisy do Orfeusza” i „Przypisy do Eurydyki” są tego dowodem , odsyłającym do odczuć i wrażliwości odbiorczych bardziej niż do ich możliwości poznawczych.
Mit o Orfeuszu – to w istocie symbol na tyle pojemny by odnieść się z jego pomocą do tego czym jest twórczość (i sztuka), czym jest jej percepcja – czyli „zejście” w tym celu w podziemia świadomości (Pamięci) i powrót z obrazem (wyobrażeniem) tego co niejako „utraciło się” (zalegało w podświadomości). Powrót z obrazem -- i tylko tyle – jest na pewno wyrazem celu sztuki, a także sprzyja odbiorowi jej ulotności, jej znikania i trudu obecności. I co -- jak wiadomo – może kończyć się pewną klęską: w tym sensie, że nie zawsze i nie do końca uwidaczniają się wszelkie cechy fizyczne i duchowe tego „obiektu”, który twórca usiłuje „stamtąd”, na jaw oczywistości , wyprowadzić. Jednak zawsze, i jak zwykle, może on przywracać swą twórczością owe idee i obrazy ten stan rzeczy re-prezentujące.
Jak pisze Andrzej Saj:
„Mity – te najstarsze narracje naszej kultury ... co mogą nam dzisiaj jeszcze powiedzieć? Czy wciąż niosą wiedzę o życiu, o człowieku, czy nadal poruszają? To swoiste inskrypcje na pomnikach naszej kultury; niektóre już nieco zatarte, wypłowiałe, ale inne – ciągle żywe, krwawiące. Bo ból jest esencją poezji, ból istnienia powoduje sztuką... więc symboliczny gest Orfeusza stanowi o naszej woli przywrócenia pełni wolności w dysponowaniu naszą Pamięcią i Niepamięcią. A to oznacza, że można się tej mitologii także przeciwstawić, tworząc niejako własną opowieść lub inny medialny przekaz.”